2014-06-24

Mój Bieg Rzeźnika 2014 cz.2

Niełatwo w kilku słowach opisać wrażenia z debiutu w Biegu Rzeźnika, jeśli jednak moja relacja miałaby ograniczyć się do kilku wyrazów, opis brzmiałby: radość, wyzwanie, szczęście.

Jeśli miałby to być tylko jeden wyraz, z całą pewnością byłoby to określenie: ekskluzywnie :D

Mój Bieg Rzeźnika 2014 cz.2

(tu: część pierwsza)

Cisna (ok. 32 km trasy) --> Smerek (ok. 56 km trasy)

Wybiegamy z przepaku w Cisnej. Ja ... "nieco" niezorientowany w dalszym przebiegu trasy ;) pobiegłbym w "drogę powrotną" do Przełęczy Żebrak, na szczęście kibice, Adam i inni uczestnicy niewerbalnie przekazali mi wyraźną sugestię, że tuż przed torami należy skręcić w prawo na wiadukt kolejowy.


Wiadukt kolejowy po przepaku w Cisnej

Za wiaduktem skręcamy od razu w prawo w las i ... ostro w górę ... tu dopiero zaczynają się prawdziwe podejścia. Będzie jeszcze trudniej (dobrze to widać na poniższym obrazku).


Czerwoną strzałką zaznaczona nasza aktualna pozycja na wykresie przedstawiającym profil trasy Biegu Rzeźnika.
Na początku trochę pod górę, potem przejście przez strumyk i ostro w górę. Bardzo przydają się (dozwolone od tego momentu biegu) kijki trekingowe. Łapię pierwszy (i jak się potem okazało, na szczęście jedyny) kryzys - nie wiem dlaczego, może za szybko zjadłem. Może to kwestia mocnej pracy rąk, uruchomiły się dodatkowe grupy mięśniowe przy pracy kijkami trekingowymi. Nie wiem. Mówię Adamowi, że mam lekki kryzys, ale nie będę się zatrzymywał, tylko trochę zwolnię. Idę ostro po górę nieco wolniej, ale "cały czas do przodu" :). Jak jest? ... Ekskluzywnie! :D Czuję, że nie jest źle, przez 2-3 minuty pocę się jakby było 35^C. Kryzys mija, najpewniej szybko zjedzony mars, popity pepsi zaczął być "wchłaniany" do krwioobiegu. Doganiam Adama, "lecimy" dalej. Na tym etapie trasy widzę już pierwsze "ofiary" Rzeźnika. Mijam zespół mieszany - para, małżeństwo? - stoją, miny nieciekawe, kobieta mówi do partnera: "schodzimy". Co raz częściej ludzie zatrzymują się choćby na chwilę, potem "ostro wyrywają" i znowu się zatrzymują. Taka mijanka, raz ja ich mijam jak stoją, raz oni mnie wyprzedzają. Ja idę stałym tempem, nie zatrzymuję się. Coraz mniej lasu, coraz więcej widoków na Bieszczady, mgły ustępują. Pół minutki postoju, robimy jedyne wspólne zdjęcie na trasie z własnego aparatu (pancerna komórka Adama, pożyczona specjalnie na bieg), inne zdjęcia robione przez niezawodnych kibiców fotografów.


Po niecałych 6 godzinach biegu, połowie drogi między Cisna a Smerekiem ok 44 km

Widać coraz więcej, ja nadal widzę to samo co wcześniej - najbliższe kilka metrów trasy przede mną, trzeba uważać aby się nie potknąć. Minęło niecałe 6 godzin biegu, w nogach ok. 44 kilometry. Jesteśmy już dość wysoko jak na Bieszczady, ok. 1100 m n.p.m. na tej wysokości lecimy łącznie jakieś 15 km. Mijając Małe Jasło (1097m), Jasło (1153 m) aby w końcu "wspiąć się" na Fereczatą (1102m). Na tym etapie biegu również i ja zaliczam pitstop "nie tylko na siku", tracimy ładnych kilka minut. Mijają nas Mariusz i Lechu, po wyjściu z lasu widać "wężyk" biegaczy na podejściu pytam Adama czy ich widzi, niestety nie. Myślę sobie, no to nieźle straciliśmy. Lecimy, ja w głowie mam cały czas ... "nadrobić stratę". Kilka/kilkanaście minut później Adam mówi, że chyba ich widzi. To podziałało na mnie, jakbym znowu startował :)



3 ... 2 ... 1 start! Cel dogonić Mariusza i Lecha, odrobić straty. Wyrywam do przodu ... "cały czas do przodu" :D ... mój dialog z innymi biegaczami na tym etapie wygląda następująco: ... przepraszam, przepraszam ... dzięki ...przepraszam!!! dzięki... dzięki... Znowu kawałek lasu, widzę chłopaków ok. 50 metrów przede mną. Straty odrobione. Szczęśliwy przeganiam ich, potem jeszcze z tyłu słyszę, że Adam chwilę z nimi rozmawia. Potem cisza, oglądam się ... jest Adam ... Lecha i Mariusza nie widać. Dalej lecimy swoje! Zaczyna się długi ... i stromy zbieg. Jakieś 4 km długości a w pionie 500m. Adam leci swoje, ja staram się nadganiać, zbiegi to nie jest mój ulubiony fragment biegu na tym etapie "bolą pięty, bolą łokcie, bolą palce i paznokcie" jak to śpiewa w piosence o Biegu Rzeźnika "Wiewiórka na drzewie".



Wszystko się kiedyś kończy, ostre zbiegi też, wybiegamy na wypłaszczenie i "wygładzenie" jeśli chodzi o nawierzchnię. Równo, gładko, ulga dla stóp. Zaczyna się nielubiana przez wielu uczestników "Droga Mirka". Przed biegiem czytałem, że to jeden z bardziej nielubianych fragmentów trasy. Asfalt i mnóstwo zakrętów oraz nurtujące pytanie, czy to już za tym zakrętem jest ten przepak "Smerek"?
Dla mnie to był jeden z lepszych fragmentów trasy. Mając już ponad 50 km w nogach. Lecimy, patrzę na tempo aktualnego kilometra ... 5,08 ... mówię do Adama, że trochę za szybko. Z rozsądku trochę zwalniamy, lecimy ok. 6,00 min./km. Cały czas wg. założeń jak płasko i z górki - biegniemy, jak pod górkę idziemy. Nie wiem czemu, ale większość uczestników idzie? Łykamy ich "niemiłosiernie" :D


"Droga Mirka" - na tej drodze "łyknęliśmy" z 50-80 osób jak nie więcej, nie wiem czemu ale większość z nich szła, podczas gdy my biegliśmy 
W końcu docieramy do przepaku "Smerek" (590 m n.p.m.) na tym przepaku miało być sprawnie i szybko. Jest dość ciasno, sporo ludzi, część uczestników schładza bolące miejsca dostarczonym w ramach pakietów startowych spray'em chłodzącym. Znajduję folię termiczną, siadamy, jemy po jednej bułce z wędliną, które były zapewnione przez organizatorów. W końcu jakaś odmiana żywieniowa - coś niesłodkiego. Aby było szybciej popijam bułkę wygazowaną pepsi. Zbieramy się do wyjścia, pojawia się Mariusz z Lechem, krzyczę do nich, że mam dla nich "miejscówkę" do siedzenia. Uzupełniamy wodę/izo w plecakach, ja dodatkowo zabieram jeszcze do plecaka przygotowaną wcześniej butelkę pepsi, przydała się :). Lecimy dalej. Jest jeszcze bardziej stromo niż po wyjściu z Cisnej ... a będzie jeszcze ciężej. Czuję się świetnie, siła jest! Powoli zza chmur zaczyna wyglądać słońce.


Czerwoną strzałką zaznaczona nasza aktualna pozycja na wykresie przedstawiającym profil trasy Biegu Rzeźnika.
Ostatnie dwa etapy, tylko 20 km do mety, teraz dopiero zaczyna się Bieg Rzeźnika :)

Kolejny etap: Smerek (ok. 56 km trasy) -> Berehy Górne (ok. 69 km trasy)część trzecia.

2 komentarze:

  1. No ładnie... jak w serialu! Koniec odcinka w najbardziej ciekawym ekskluzywnie momencie ;) Can't wait!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisanie faktycznie trudniejsze niż sam bieg ;)

    OdpowiedzUsuń